Czasy dwudziestolecia międzywojennego od razu przywodzą na myśl wystawne bankiety, huczne zabawy i dancingi. Żadne z tych przyjęć nie mogłoby oczywiście obyć się bez obecności napojów wyskokowych. Poza szampanem, winem czy wódką, na bankietach królowały także koktajle. Zobacz, co pijało się w Warszawie lat dwudziestych ubiegłego wieku.
Ten koktajl uznawany jest za pierwowzór współczesnego drinka – wściekłego psa, czyli połączenia wódki, soku malinowego i sosu tabasco. Sto lat temu w skład polonezki wchodziła wódka i grenadyna, czyli bardzo popularny wówczas syrop z granata. Choć obecnie granat jest owocem, który można kupić w każdym dyskoncie, a syrop z niego obecny jest w każdym drinkbarze, kiedyś była to bardzo egzotyczna atrakcja. To właśnie smakowi granata drink zawdzięczał swoją popularność. Ciekawi warszawiacy chętnie odwiedzali bary właśnie po to, by spróbować nietypowego, jak na tamte czasy, koktajlu.
Był to dość klasyczny, słodki koktajl na bazie kawy, cukru i rumu. Uznawano go za bardzo elegancki i klasyczny drink, dlatego uwielbiały go kobiety. Serwowano go w wysokiej szklance wypełnionej lodem. Mówi się, że piła go właściwie cała Warszawa, a to za sprawą jego stosunkowo niskiej ceny. Kosztował on zaledwie 1,20 zł w czasach, gdy przeciętny mieszkaniec stolicy zarabiał 300 złotych. Mazagran wrócił do łask w czasach PRL-u, kiedy to na nowo zaczął królować w barach i restauracjach. Koktajle na bazie kawy są popularne do teraz, jednak nie jest to już charakterystyczny, przedwojenny smak.
Amerykański koktajl, który popularny jest do dziś, zawdzięcza swoją nazwę najbogatszej dzielnicy Nowego Jorku. Ten drink, z uwagi na swoją nazwę oraz fakt, że jego bazą jest whisky, uznawany był za niezwykle elegancki i lubowali się w nim głównie warszawiacy z wyższych sfer. Produkowany jest na bazie wspomnianej już whisky z dodatkiem słodkiego wermutu oraz kilkoma kroplami angostury bitters – bardzo gorzkiej ziołowej wódki. Z racji tego, że jest to mieszanka wyłącznie alkoholu, koktajl jest raczej wysokoprocentowy i należy z nim uważać. W przedwojennej stolicy pijali go właśnie z tego względu niemal wyłącznie panowie.
Lata dwudzieste i trzydzieste były raczej upojne. Zmęczeni zaborami Polacy świętowali hucznie swoją wolność i niepodległość, dlatego alkohol, zwłaszcza w środowiskach artystycznych, lał się często litrami. Głównym i najpopularniejszym alkoholem była wtedy uznawana za bardzo elegancki alkohol wódka. Z kolei piwo kojarzyło się przed wojną z nizinami społecznymi i raczej nie podawano go w barach. Obok wódki, zwłaszcza w damskim gronie, królowało wino, najchętniej węgierskie lub francuskie. Nie stroniono też od koniaku i whisky, chociaż, podobnie jak obecnie, był to alkohol dosyć drogi. W każdym domu można było napić się domowej nalewki lub likieru, w których produkcji specjalizowały się gospodynie domowe. Nalewki traktowało się także jako środki medycyny naturalnej i pito je na przykład po obiedzie na poprawę trawienia lub przed snem na lepszy odpoczynek. Likiery to alkohole deserowe, więc serwowano je do popołudniowej kawy lub na spotkaniach towarzyskich przy słodkim poczęstunku.
Okres międzywojnia to niesamowicie fascynujące czasy, w których polska kultura była zupełnie inna niż obecnie. Warszawa, jako stolica wolnej Polski, była tętniącym życiem centrum dla elit, gdzie mieszkali artyści, znani pisarze, poeci, aktorzy czy muzycy. To w Warszawie odbywały się też najhuczniejsze imprezy, dlatego to właśnie z warszawskich barów wywodzi się najwięcej przedwojennych koktajli. Kiedy następnym razem będziesz urządzać imprezę w stylu lat dwudziestych i trzydziestych, już wiesz co serwować. Na zdrowie!
Przeczytaj też: WYJAŚNIAMY, CO WŁAŚCIWIE ALKOHOL ROBI Z NASZYM ORGANIZMEM I PODAJEMY PRZEPISY NA PYSZNE DRINKI ZERO PROCENT
Zdjęcie główne: Olenka Sergienko/ pexels.com